Nie na temat #15 – jej wysokość semantyka, czyli dbaj o sens słów
- 19 stycznia, 2020
- od
- Viola Urban
Ostatnimi czasy co raz częściej spotykam się z tym, że ludzie dokonują słownych nadużyć albo semantycznie okradają się z jakiś dokonań. I chociaż wiele osób, kiedy słyszy moje obiekcje, patrzy na mnie jak na kosmitę i puka się w głowę myśląc „czepiasz się szczegółów”, to wciąż uważam, że słowa mają moc i powinniśmy czasami zastanowić się nad tym, co tak na prawdę mamy na myśli i czy rzeczywiście wypowiedziane słowa są adekwatne do sytuacji.
Jestem. Jesteś. To jest.
Zacznijmy od podstaw, czyli generalizacji. To, że zdarza Ci się leżeć leniwie na kanapie nie znaczy, że jesteś leniem. To, że istnieje osoba, której się nie podobasz nie oznacza, że jesteś brzydka. To, że powiedziałaś coś głupiego nie robi z Ciebie głupiej. To, że nie trzymasz się w 100% diety albo posypał Ci się związek nie oznacza, że jesteś beznadziejna. Naprawdę. Metkować to można produkty w sklepie, ale nie ludzi.
Wiem, że nasz mózg domaga się tego, aby etykietować i kategoryzować wszystko co tylko możliwe, bo tak jest po prostu łatwiej, ale to jest totalnie krzywdzące. Dla innych i dla nas samych. Jeśli Twoja głowa (choćby w myślach) będzie dziesiątki, setki i tysiące razy etykietować to jaka JESTEŚ to taka się staniesz. Kłamstwo (albo zwykła opinia, przekonanie) powtarzane wiele razy w pewnym momencie usztywnia nasz mózg do tego stopnia, że przestajemy mieć w tym obszarze elastyczność myślenia. Jeśli 100 razy powiesz sobie, że jesteś (tu wpisz cokolwiek) to Twój mózg to zapamięta. Nie rób sobie tego. Nie rób tego innym. Chyba, że chcesz się docenić. Wtedy możesz. Jeśli popełniłaś błąd to po prostu wyciągnij z niego wnioski, a nie stempluj w swojej głowie jakiś absurdalnych etykietek!
Bo jest różnica między słowami „to co powiedziałeś było głupie” a „jesteś idiotą”. Jest różnica między słowami „ten deser nie jest w moim stylu”, a stwierdzeniem „ale to jest obrzydliwe!”. Jest różnica między „ta aktorka mi się nie podoba” a „ona jest nieatrakcyjna”. Wydaje mi się, że powinniśmy się nauczyć tego, że nasza opinia to nie to samo co fakty. Z faktami się nie dyskutuje. I właśnie to czyni je faktami. Opinia to tylko subiektywna ocena wygenerowana przez Twój mózg pod wpływem szeregu czynników, których w szlachetnej większości nie kontrolujesz. Możesz nie lubić brukselki, bo babcia w dzieciństwie wciskała Ci ją do buzi na siłę i nie pozwalała wypluć. Możesz nie lubić jakiejś piosenki, bo kojarzy Ci się z jakimś przykrym wydarzeniem. Możesz czegoś nie lubić bez jasno określonego powodu. Ale czy na prawdę myślisz, że subiektywna ocena zasługuje na takie same słowa jak stwierdzenie podobne do tego, że 2+2=4? Nie sądzę.
Z takim samym stosunkiem powinniśmy podchodzić do tego co mówią o nas inni. Niezależnie czy ktoś powie do nas „jesteś brzydka” czy „jesteś piękna”, powinniśmy wiedzieć, że żadne z tych stwierdzeń nie jest faktem i prawdą objawioną. To tylko subiektywne stwierdzenie i nie ma sensu brać sobie tego za bardzo do siebie. Takie słowa to po prostu opinia przebrana za stwierdzenie. Bo to, co Ty myślisz na jakiś miękki temat i to co myślą inni, to tylko efekt wielu nakładających się czynników. Środowisko, media, wpływ kulturowy, indywidualne doświadczenia, osłuchane na każdym kroku stereotypy i wiele innych czynników wpływają na to co i jak myślimy.
Serio, nasz mózg nie jest niezależny. On jest jak gąbka, które nasiąka przekonaniami na różne tematy prowadząc do tego, że stygmatyzujemy rzeczywistość. Tylko po co? To tylko nasz mózg. To nie 2+2=4! Blondynki są głupie. Blogerzy są darmozjadami. Budowlańcy są pijakami. Kobiety są gorszymi kierowcami. Rosjanie to pijacy. Holendrzy są skąpi. Jezu, gdyby życie było takie proste. Nie jest! Wrzucanie dużych grup społecznych do jednego wora jest przejawem totalnej ignorancji. Nie jestem w stanie siedzieć cicho, kiedy ktoś w moim towarzystwie operuje schematami poznawczymi, które mają się tak do faktów jak post Dąbrowskiej do zdrowego stylu życia. Srak.
Sprawczość i determinizm
Jeśli już piszę o semantyce, to nie mogę pominąć jej roli w kontekście określania swojej roli. Podobno większość ludzi nie widzi różnicy… Osobiście jestem uczulona na to, jak ktoś mówi „coś mi się (nie) udało”, „miałam farta / pecha”. Takie sformułowanie może być adekwatne w rozmowie o tym, że nie ktoś (nie) wygrał w totolotka. Takie określenie może być używane w kontekście gier losowych, niektórych (!) chorób, tego w jakim kraju się urodziliśmy albo jakie mamy geny. Nie twierdzę oczywiście, że wszystko co się dzieje w naszym życiu jest w 100% zależne od naszej woli, ale jak ktoś używa określeń nawiązujących do determinacji zewnętrznej w kontekście tego, co w dużym stopniu zależy od niego samego, to ciężko mi siedzieć cicho i tego nie skomentować. Zwłaszcza jak ktoś mi mówi, że mam farta, bo mam taką pracę jaką mam. To jest dla mnie jak policzek. Poważnie. Ja sobie na to ciężko zapracowałam i to jest moja ZASŁUGA, a nie dar od losu i manna z nieba.
A teraz zastanów się nad tym ile razy w swoim życiu zrzuciłaś winę na czynniki zewnętrzne, albo stwierdziłaś, że Twój sukces to efekt szczęścia. Mi nie musisz mówić, ale zastanów się nad tym przez chwilę.
Mam szczęście, bo spotkałam takiego fajnego faceta jak X. Nie. Nie masz szczęścia. Skoro masz fajnego faceta to znaczy, że jesteś fajną dziewczyną. Fajni faceci (zazwyczaj) nie spotykają się z niefajnymi dziewczynami. Wypracowałaś sobie super charakter. Jesteś ciekawą albo pełną ciepła osobą. Doceń to w sobie!Udało mi się znaleźć dobrą pracę.Nie kochana! Nie udało Ci się. Widocznie masz dobre kompetencje i sobie na to zasłużyłaś. Zapracowałaś na to co masz. Poklep się po plecach zamiast przypisywać zasługę fartowi.Miałam pecha, bo nie dostałam się na studia.To nie pech. Byli lepsi. Widocznie uczyłaś się mniej niż Ci, którzy się dostali. Zamiast zrzucać winę na los, lepiej weź się do pracy i popraw egzaminy za rok.Znowu nie udało mi się schudnąć, los skrzywdził mnie predyspozycją do tycia.Oczywiście, że łatwiej zrzucić winę na los. Ale to nie zmieni Twojej sytuacji. Wręcz przeciwnie. Dopóki będziesz winić geny, złe nawyki wyniesione z domu, brak pieniędzy na jagody goji, koleżanki, które przynoszą ciastka do biura, sklepy, które robią promocję na lody i to, że nikt Cię nie wspiera, to naprawdę NIC się nie zmieni. Brak efektów to brak dobrych i trwałych nawyków oraz prawidłowo skonstruowanej motywacji do zmian. Twoje zdrowie i Twoje sylwetka w ponad 50% zależy od Twoich wyborów i tego jaki masz w życiu system wartości. Nie próbuj zatem zrzucać całej winy na wszechświat. Weź sprawy w swoje ręce. Zmiana myślenia jest priorytetem.Znowu trafiłam na dupka, który mnie wykorzystuje i źle traktuje.Nie, nie trafiłaś. Po prostu takiego wybrałaś i nie postawiłaś wyraźnych granic. Skoro „znowu”, to znaczy, że masz do czynienia ze schematem i prawdopodobnie z jakiegoś powodu podświadomie wybierasz mężczyzn, którzy mają określone cechy. To z jakimi osobami się zadajesz i na jak wiele im pozwalasz, też jest zależne od Twojej woli. Nie wrzucaj wszystkiego na biomet. Po prostu wyciągnij wnioski i zanim się w coś zaangażujesz emocjonalnie, spójrz na to z kim rozmawiasz, jak rozmawiasz i na jak wiele innym pozwalasz.
I nie chodzi tutaj o to, aby biczować się po plecach za każde niepowodzenie. Nie chodzi też o to, aby gloryfikować się za coś co było od nas całkowicie niezależne. Chodzi tylko o to, żeby z każdego sukcesu i z każdej porażki wyciągnąć lekcję. Wydałam książkę, bo miałam na nią pomysł, efektywnie negocjowałam, ciężko pracowałam i zyskałam zaufanie odbiorców jakością swojej pracy. Mam super pracę, bo już w trakcie studiów ciężko pracowałam, aby zbudować swój wizerunek, pogłębić kompetencje i zdobyć odpowiednie kontakty. Nie dostałam się na się na studia dziennikarskie, bo nie przygotowałam się wystarczająco dobrze do egzaminów. Mam teraz krzywe zęby, bo jako dziecko nie chciałam nosić aparatu mimo, że miałam taką możliwość. Patrzę na to zimnym okiem. Jeśli czegoś dokonałam to się za to doceniam. Jeśli coś zawaliłam, to przyznaję się do tego przed sobą i wyciągam z tej porażki lekcję. Nie wrzucam winy na wszystkich dookoła, kiedy wina jest we mnie. To nic nie zmieni, poza tym, że oszukam swoje sumienie.
Zapamiętaj zatem z tego tekstu, że słowa są ważne. Słowa budują rzeczywistość i kształtują nasze przekonania. Zrób sobie takie ćwiczenie i zastanów się jak często generalizujesz? Jak często wrzucasz siebie lub innych do jakiegoś sztywnego schematu? Jak często zdarzało Ci się nie doceniać swojej pracy? I jak często swoje własne błędy zrzucałaś na innych, los lub po prostu wiatr z niedobrej strony. I wiem, że ten tekst zadziała na wiele osób jak czerwona płachta na byka. Mam tego świadomość i podejmuję ryzyko. Mam jednak nadzieję, że przeczytasz ten tekst raz jeszcze ze zrozumieniem i odkryjesz moją prawdziwą intencję.
Mam na imię Viola Urban i wyzwolę w Tobie apetyt na zdrowe odżywienie. Od ponad 10 lat, razem ze wspierającymi blog ekspertami, dzielę się wiedzą, opinią i inspiracjami kulinarnymi. Czytając nasze wpisy poznasz podstawowe i zaawansowane informacje z zakresu zdrowego odżywiania i nauczysz się gotować naprawdę smacznie. Znajdziesz tutaj teksty merytoryczne, przepisy kulinarne, recenzje produktów, restauracji i książek, a także trochę motywacji i prawdziwych historii. Rozgość się - ten blog powstał dla Ciebie!