Biblioteka dietetyka #3
- 15 marca, 2017
- od
- Viola Urban
Polubiłam to. Chodzenie między półkami księgarni i wyszukiwanie nowości wydawniczych. Interesują mnie nie tylko książki z zakresu dietetyki, ale także pozycje, które poszerzają moje kulinarne horyzonty! W tym miesiącu przygotowałam dla Was recenzję trzech nowości. Biblioteka Dietetyka edycja 3 – zapraszam!
Dzisiaj omówię dla Was:
- „Kuchnię roślinną dla każdego” autorstwa Eryka Wałkowicza z bloga www.erVegan.com
- „Food Pharmacy”, którą napisały Lina Nertby Aurell i Mia Clase
- „Pyszne Poranki” Beaty Śniechowskiej, którą znamy z 2 edycji Master Chefa
Kuchnia roślinna dla każdego
Ostatnio na rynku mamy spory bum na pozycje wegańskie. Okazuje się, że istnieje obecnie ogromne zainteresowanie tematami z pozoru niszowymi. Kluczem do interpretacji tego zjawiska są autorzy najlepszych roślinnych blogów, którzy dzień po dniu udowadniają, że kuchnia pozbawiona produktów pochodzenia zwierzęcego może być zdrowa, sycąca, smaczna i tania! Przekonuje to nie tylko zadeklarowanych wegan i wegetarian, ale także osoby, które na co dzień jedzą mięso, ale z różnych przyczyn chcą je ograniczyć nie tracąc przy tym przyjemności z jedzenia. Książka „Kuchnia roślinna dla każdego” jak sama nazwa wskazuje – właśnie taką ideologię chce szerzyć. Nie nawołuje do weganizmu, ale pokazuje, że można inaczej. I to jest w niej najlepsze. Wybór.
Książka Eryka ma jeszcze kilka innych zalet. Jedną z najważniejszych jest to, że przepisy w niej zawarte są ludzkie. W większości przypadków są to dania proste w przygotowaniu, niewymagające wyszukanych składników. Pojawiają się ultra proste w przygotowaniu zupy, pasty kanapkowe, wegańskie sosy oraz szybkie w przygotowaniu przekąski. Proste w przygotowaniu, a mimo to efektowne w smaku. Moje ulubione przepisy: niskotłuszczowe krążki cebulowe, pory pieczone w musztardzie, twarożek gazdy, orzechowa pasta z bakłażanem, majonez z fasoli oraz farinata.
Eryk w swojej książce zastosował też przydatne dla wegan oznaczenia. Wyszczególniono tutaj dania bogate w żelazo oraz wapń – składniki mineralne, o które trzeba szczególnie zadbać wykluczając z diety mięso, jajka oraz nabiał. Wśród oznaczeń pojawiają się także ikonki mówiące o zawartości pełnowartościowego białka (z kilku uzupełniających się źródeł), przekreślony kłos wskazujący dania bezglutenowe oraz listek, który oznacza dania niewymagające obróbki termicznej. Ostatnim oznaczeniem jakie Eryk używa do otagowania swoich przepisów jest zegar. Oznacza on, że danie od początku do końca można przygotować w mniej niż 30 minut.
Hmmm recenzję zaczęłam od końca, ale tak naprawdę zanim w książce pojawiają się przepisy, Eryk dzieli się wiedzą. W „Kuchni roślinnej dla każdego” znajdziemy między innymi 10 zasad zbilansowanej diety wegańskiej, informację, które oleje wybrać do smażenia, a które do sałatki, praktyczny poradnik jak zrobić domowe mleko roślinne oraz w jaki sprzęt kulinarny warto zainwestować. W książce znajdziemy też przyjazny przelicznik miar oraz poradnik zamienników, z którego niestety nie dowiemy się jak zrobić bezglutenowy seitan czy kokosanki bez kokosa ;)
Całość odbieram bardzo pozytywnie. Ogromny plus za ton jakim posługuje się Eryk w opisach przepisów i poradach. Czytając to nawet laik nie poczuje się gorzej. Pełen empatii język kogoś, kto wierzy w to co robi i chce wprowadzić do świata swojego roślinnego gotowania także początkujące osoby.
Jeśli miałabym znaleźć jakiś minus to są dwie sprawy. Odradzanie smażenia na oleju kokosowym to pierwsza sporna kwestia. Moim zdaniem należy ograniczać tłuszcze nasycone i smażenie samo w sobie, ale aktualnie jest to jeden z lepszych tłuszczów do obróbki termicznej. Druga sprawa to desery, które w książce Eryka praktycznie nie zawierają świeżych owoców. Rozmawialiśmy o tym i wynika to w dużej mierze z faktu, że książka byłą pisana zimą. Jest to oczywiście kwestia gustu czy ktoś lubi orzechowo-kakaowe propozycje Eryka czy kwaśne i owocowe tak jak ja :) Tak czy inaczej całość warta wypróbowania. Dzisiaj na kolację będę testować kolejny przepis – falafelowe gofry zapowiadają się naprawdę doskonale!
Książkę możecie kupić np. TUTAJ. Zamawiając książkę z księgarni flowbooks.pl otrzymacie także eko zakupówkę!
Food Pharmacy
Na ten tytuł czekałam długo. Intensywna promocja, absolutnie urzekający design oraz tytuł, który mówi sam za siebie – wszystko to sprawiło, że miesiąc przed premierą oczy świeciły mi się na myśl o tym, że ją przeczytam. Zamówiłam. Przeczytałam. Właściwie bez żadnych emocji. I nie wiem czy wynika to z faktu, że pokładałam w tej książce zbyt duże nadzieje, czy dlatego, że jestem dietetykiem i spodziewałam się (sądząc po tytule) bardziej merytorycznych informacji. Myślę, że książka bardziej spodoba się komuś kto nie wie zbyt dużo o żywieniu. Dla zagorzałych wyznawców odżywiania zgodnego z naturą nie będzie tutaj niczego odkrywczego.
Autorki nie maja żadnego wykształcenia związanego z żywieniem. Wprawdzie w tworzeniu książki brał udział profesor Bengmark, ale mimo wszystko czytając książkę bardzo tego nie czuć… Powierzchowne informacje wysycone przymiotnikami „zdrowe”, „odżywcze”, „oczyszczające”. Kiedy autorki piszą o platońskim modelu talerza pojawia się obrazek podpisany „Pan Platon”. Jakoś nie wiem, do mnie taki styl nie przemawia. Nadając książce tytuł zawierający słowo „farmacja”, autorki nakierowały publikację na pewną naukową drogę i niestety tą drogą nie kroczyły.
Mimo, że zalecenia w niej zawarte oczywiście mają sens, trywialny język jakim operuje ta książka zupełnie zbija wagę przytaczanych w niej przykładów. Owszem czasami pojawiają się mądre określenia, ale niestety brak zrozumienia poszczególnych terminów aż razi po oczach :( Przykład? Ależ proszę „Jednym z genów, które najszybciej wywołują stan zapalny, jest COX-2. Badacze od lat poszukują lekarstwa, które mogłoby powstrzymać jego rozwój”. Później piszą, że wszystkie dotychczasowe preparaty, które buforują COX-2 mają skutki uboczne. Czytanie ze zrozumieniem sprawia, że rozumiemy to tak, że leki mogą powstrzymywać rozwój genów. Rozwój genów? Serio? Nie wiem co poszło nie tak. Czy to tłumacz? Czy autorki? Nieważne. Ktoś tutaj zapomniał, że rozwój genów to nie to samo co ich ekspresja albo dał duży skrót myślowy w postaci pisania o genie i enzymie (białku), które nazywają się tak samo. W polskiej wersji mamy kilka solidnych baboli.
Kolejny przykład? Zalecanie jedzenia niedojrzałych, zupełnie zielonych bananów. Każdy wykształcony człowiek wie, że w naturze żadne zwierze nie tknie czegoś co do jedzenia się nie nadaje. Każdy ogarnięty żywieniowiec i lekarz zaleci jedzenie dojrzałych owoców. Zupełnie niedojrzałe banany zawierają niestrawne węglowodany, które mogą wywoływać wzdęcia. O tym, że tylko dojrzałe banany zawierają substancję o nazwie TNF (w tłumaczeniu na język polski – czynnik martwicy nowotworu) już nikt nie wspomniał. A szkoda. Według autorek dojrzały banan to tylko źródło niepotrzebnego cukru.
Na deser możemy sobie zaaplikować „przeciwzapalną” granolę pełną kwasów omega-6 opiekanych przez kilka godzin w piekarniku. Według autorek niska temperatura prażenia nie powoduje żadnych negatywnych skutków ubocznych. Tymczasem rozgniecione ziarna lnu nawet bez podwyższonej temperatury utleniają się w bardzo szybkim tempie.
Oczywiście w książce jest też sporo cennych informacji, ale nie polecę jej wam, ponieważ trzeba mieć solidną porcję wiedzy, żeby oddzielić ziarno od plew. Zawiodłam się. A dawno się tak nie zawiodłam na żadnej książce, którą aż tak bardzo chciałam mieć w swoim domu.
Tytuł do kupienia między innymi TUTAJ.
Pyszne poranki
Czekałam na dobrą książkę o śniadaniach. Do tej pory tylko Małgosia Minta pokazała co w tej porannej trawie piszczy i wyszło jej to całkiem nieźle. Teraz wydawnictwo Burda pokusiło się o wydanie publikacji w o wiele większym formacie. Zdjęcia absolutnie urzekające! Przepisy w dużej mierze też, ale na czynniki pierwsze rozbiję je nieco później.
Pośród 101 przepisów, jakimi dzieli się Beata na łamach swojej drugiej książki zdarzają się takie ultra banalne jak przepis na serek wiejski z migdałami i truskawkami, kanapeczki z serkiem i owocami albo jajko sadzone z warzywami. Są to jednak wyjątki, bo większość dań jest fajnie skomponowana i pomimo, że efekt finalny wygląda imponująco, nie trzeba się przy nich gimnastykować przez długi czas. Najbardziej podobają mi się przepisy na sałatkę chlebową, niezmiksowane gazpacho, kremową potrójnie kokosową jaglankę oraz paprykarz z ryb słodkowodnych.
Jedyne co mi w tej książce naprawdę przeszkadza to subtytuł „101 przepisów na smaczne i zdrowe śniadania”. Pod tym, że smaczne podpisuję się obiema rękami, bo wypróbowałam kilka przepisów i czuć w tym rękę Master Chefa. A czy zdrowe? No cóż… Niestety w ostatnim czasie coraz więcej gwiazd lansuje się na modzie na zdrowy styl życia i zamieniając jeden składnik na zdrowszy lub posypując coś jagodami goji od razu dodają opis „zdrowe”. Czy smażenie na maśle jest zdrowe? No nie. Czy chleb tostowy pełnoziarnisty jest zdrowy? W żadnym wypadku. Czy olej słonecznikowy jest zdrowy? Zważywszy na fakt, że mamy w diecie koszmarnie dużo kwasów omega-6, zdecydowanie nie. Czy biały ryż na mleku albo zwykła kasza manna są zdrowe i odżywcze? No tak średnio.
Beata podkreśla jednak w książce, że nie stosuje w diecie żadnych eliminacji i stara się stosować wszystko z umiarem. To dobra filozofia, z którą całkowicie się zgadzam. Z wiadomych przyczyn ta książka nie wygląda tak, jakby napisał ją ktoś kto siedzi w branży fitness czy też w gabinecie dietetyka. Dziwi mnie tylko dlaczego na okładce pojawia się napis, że znajdziemy w niej 101 przepisów na zdrowe śniadania, a obok naprawdę fajnych, dobrze skomponowanych dań pojawiają się pszenne drożdżówki z masłem, tłustym twarogiem i cukrem pudrem. Książka fajna. Tytuł zły.
Książkę można zamówić TUTAJ.
Mam nadzieję, że inspiracje z dzisiejszego wpisu w ramach cyklu Biblioteka Dietetyka były dla Was cenne. Jeśli czytaliście niedawno coś ciekawego z zakresu żywienia – koniecznie napiszcie w komentarzu co to było :)
Mam na imię Viola Urban i wyzwolę w Tobie apetyt na zdrowe odżywienie. Od ponad 10 lat, razem ze wspierającymi blog ekspertami, dzielę się wiedzą, opinią i inspiracjami kulinarnymi. Czytając nasze wpisy poznasz podstawowe i zaawansowane informacje z zakresu zdrowego odżywiania i nauczysz się gotować naprawdę smacznie. Znajdziesz tutaj teksty merytoryczne, przepisy kulinarne, recenzje produktów, restauracji i książek, a także trochę motywacji i prawdziwych historii. Rozgość się - ten blog powstał dla Ciebie!